ORZEŁ Bieździedza - LKS Skołyszyn 0:4
0:1 B.Rąpała 5 0:3 Kaszycki 27
0:2 B.Rąpała 11 0:4 Korneusz 60
ORZEŁ: Jarecki - Uram (46, Fara), Zając, T.Sikora (62, Caputa), Dziak - S.Sikora (75, Zemrys), Czajka, Kulig, Stasiak - Rachowicz - Świędrych.
LKS: Furmanek -Syzdek, Gutkowski, Średniawski, Kaszycki - Marszałek (46, Warchoł), Myśliwiec, M.Zawisza (70, J.Zawisza), Kurczaba - B.Rąpała (61, Kasowicz) - Skok (56, Korneusz).
Sędziował: Tomasz Wierdak.
W kolejnym meczu rundy jesiennej rozgrywek A klasy seniorów ORZEŁ Bieździedza przegrał na własnym stadionie z LKS Skołyszyn 0:4. Choć w sobotnie popołudnie miało dojść do starcia dwóch drużyn, tak na boisku zameldowali się tylko przyjezdni, bo podopiecznych Sławomira Sienickiego zwyczajnie nie było. Spadkowicz z piątej ligi pokazał wielką klasę, stłamsił ORŁA, a swoją mądrością w grze, polotem i doświadczeniem udowodnił, że w A klasie znalazł się tylko ze względu na nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Ekipa prowadzona przez Roberta Podkulskiego w każdym aspekcie przewyższała naszych zawodników, którzy momentami przypominali zagubione dzieci we mgle. W grze ORŁA nie funkcjonowało kompletnie nic, a skołyszynianie pogrywali sobie w "dziadka", mając posiadanie futbolówki o kosmicznej wartości. Gdybanie w futbolu nie ma żadnego sensu, ale jeśli Dominik Świędrych trafiłby do pustej siatki w drugiej minucie spotkania to... kto wie co by było dalej. Łukasz Czajka huknął z wolnego z około dwudziestu metrów, a futbolówka odbiła się od prawego słupka wyciągniętego jak struna Mateusza Furmanka, po czym spadła wprost na głowę naszego napastnika. Ten jednak w sobie wiadomy sposób uderzył nad poprzeczką. Jako, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić to zamiast 1:0, błyskawicznie zrobiło się 0:1; Bogdan Rąpała zamknął akcje lewym skrzydłem i dogranie wzdłuż bramki, uderzając obok bezradnego Piotrka Jareckiego. W 11. minucie kapitan gości odstawił w pojedynku biegowym Tomka Sikorę i w sytuacji "sam na sam" z naszym golkiperem podwyższył prowadzenie. Nie minęło pół godziny gry, a skołyszynianie mieli na koncie kolejne trafienie; Jacek Kaszycki dostawił głowę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i praktycznie było "po zawodach". Swoją próbę z dystansu oddał Daniel Kulig, jednak piłka powędrowała obok bramki strzeżonej przez popularnego "Fufu". Po zmianie stron goście po profesorsku rozgrywali piłkę na własnej połowie, a nie mający żadnego pomysłu ORZEŁ statystował. Kilka chwil po wejściu na boisko Patryk Korneusz dopełnił formalności po dograniu wzdłuż bramki z lewego skrzydła i zaliczył czwartego gola. Do ostatnich chwil obie drużyny oczekiwały końcowego gwizdka arbitra, nie forsując tempa. Pozostałe wyniki wraz ze strzelcami w rozwinięciu.