Runda jesienna sezonu 2017/2018 została zakończona i trzeba otwarcie przyznać, że dla seniorów naszego zespołu była fatalna. ORZEŁ niemal za każdym razem zawodził, a dość powiedzieć, że w tabeli zdołał wyprzedzić jedynie ekipy, które awans do A klasy zawdzięczają reorganizacji rozgrywek, co samo w sobie stanowi ewenement. Przy normalnym układzie zarówno Nafty Chorkówka, jak i Standartu Święcany nie byłoby na tym poziomie i nadal musiałyby rywalizować w B klasie. Wymowny pozostaje fakt, że ORZEŁ dwukrotnie zebrał oklep od tych zespołów, nie nawiązując jakiejkolwiek walki, czym wystawił się na zasłużoną krytykę. Podsumowanie pierwszej części sezonu w rozwinięciu.
Nim przejdziemy do pełnej analizy postawy zawodników trzeba zaznaczyć, że w letnim okresie przygotowawczym nic nie wskazywało na to, że runda jesienna zakończy się prawdziwą klapą. Wówczas pisaliśmy tak: „ORZEŁ za każdym razem długo utrzymywał się przy piłce, a swoje akcje z uparciem maniaka rozpoczynał poprzez krótkie podania, ograniczając niemal do minimum dalekie wybicia na połowę przeciwnika. Ciekawie wyglądała gra Sławomira Sienickiego w środku pola, który zmiany w zespole postanowił przeprowadzić od siebie... rezygnując tym samym z tego, co zawsze umiał robić najlepiej, a więc dynamicznych wejść ze skrzydła. Póki co wychodzi to na duży plus, z czego korzystają wysoko ustawieni boczni obrońcy, raz po raz szukający luki w skrajnych sektorach boiska. Wymienność pozycji, kombinacyjne akcje i przyspieszenie w odpowiednim momencie to też walory, z którymi mogliśmy się spotkać w ostatnim czasie i z całą pewnością nie były przypadkowe.”
Bynajmniej nie była to opinia najlepszych komentatorów w Polsce, oceniających grę reprezentacji, ale wnioski po rozegranych sparingach, które zwyczajnie musiały się podobać. Co więc się stało, że ORZEŁ nie potrafił tego w stopniu minimalnym przełożyć na ligę? Stres? Brak pewności siebie? Lęk przed wzięciem odpowiedzialności? Bojaźń? Bo na pewno nie brak umiejętności, o których będziemy ciągle przypominać. Akurat w naszym zespole są zawodnicy, którym piłka przy nodze nie przeszkadza i aż dziw bierze, że w pierwszej części sezonu nie potrafili tego przełożyć na boisko. Kiedy prześledzimy poszczególne formacje naszego zespołu to tylko w bramce mogliśmy liczyć na stabilność i doświadczenie, a tak naprawdę bez znaczenia było czy w składzie znajdzie się Roland Kmiecik czy Piotrek Jarecki, bo obaj prezentują niezły poziom. Obarczanie ich winą za utratę bramek byłoby nadużyciem i bardzo niesprawiedliwą oceną. Już linia obrony stanowiła sporą zagwozdkę i spędzała sen z powiek każdemu, kto choć trochę utożsamiał się z zespołem. Brakowało lidera, który wszystko ustawiłby w należyty sposób, widoczny był brak zgrania i zrozumienia, przez co rywale momentami robili z naszych defensorów wiatrak. Rotacja na pozycji stoperów była ogromna, o czym świadczy fakt, że wystąpił tam nawet Sławomir Sienicki, który zawsze słynął z predyspozycji ofensywnych. Duży wpływ na takie decyzje miały kontuzje, a nie można zapominać, że ze składu wypadło dwóch podstawowych graczy jakimi niewątpliwie byli Marcin Szot i Łukasz Bronowicz. W środku pola gra opierała się głównie na Łukaszu Czajce oraz Danielu Kuligu i o ile nie można im odmówić walki, zaangażowania i ambicji tak ich liczby pozostawiły wiele do życzenia. W ataku naprędce trzeba było szukać alternatywy dla Dominika Świędrycha, który tuż przed startem ligi złamał nogę, ale zarówno Dawid Rachowicz, jak i Albert Stasiak to nie są typowe „dziewiątki”.
Doświadczenie to element, który wraca jak bumerang i stanowi ważne usprawiedliwienie dla takiej, a nie innej postawy ORŁA w rundzie jesiennej. Oczywiście, nie można wszystkiego zrzucać akurat w tym kierunku, ale jeśli w wyjściowym składzie znajduje się ośmiu młodzieżowców, a trzech kolejnych wchodzi z ławki rezerwowych to musisz brać poprawkę na końcowy wynik. Będziemy się upierać, że ta drużyna wciąż ma czas i w myśl frazy „nie od razu Rzym zbudowano” to wkrótce wszystko musi zatrybić i przynieść pozytywny efekt.
ORZEŁ Bieździedza w trzynastu kolejkach zwyciężył raptem trzykrotnie, raz zremisował i doznał aż dziewięciu porażek, zdobywając przy tym marne 11, tracąc 27 bramek. Ta statystyka jest druzgocąca, a pierwsza liczba była zdecydowanie najgorszą spośród wszystkich drużyn, co daje sporo do myślenia. Najlepszymi strzelcami byli Sławomir Sienicki, Daniel Kulig oraz Hubert Dziak, którzy po dwa razy pokonywali bramkarzy drużyn przeciwnych. Najwięcej asyst zanotował Albert Stasiak, dwukrotnie otwierający drogę do bramki, a liderem pod względem czasu spędzonego na boisku był Daniel Kulig, któremu do kompletu minut(1170) zabrakło... 60 sekund.
Strzelcy bramek oraz asystenci:
Sławomir Sienicki: 2 bramki
Hubert Dziak: 2 bramki
Daniel Kulig: 2 bramki i 1 asysta
Albert Stasiak: 1 bramki i 2 asysty
Dawid Rachowicz: 1 bramka i 1 asysta
Karol Wilisowski: 1 bramka
Kuba Włodarczyk 1 bramka
Łukasz Czajka: 1 asysta
Grzegorz Czerkowicz: 1 asysta
Mateusz Retka: 1 bramka(samobójcza, Zamczysko Mrukowa)
Dziękujemy wszystkim, którzy reprezentowali barwy ORŁA w pierwszej części sezonu. Za obecność, zaangażowanie i poświęcenie, które były widoczne. Jako, że gorszej rundy zwyczajnie nie da się zagrać, tak wierzymy, że przyszłość da więcej powodów do zadowolenia.