Gaudium Łężyny - ORZEŁ Bieździedza 4:1
0:1 Wojdyła 18 minuta
1:1 Stachaczyński 25
2:1 Głowacki 36
3:1 Smoleń 42
4:1 Maciejczyk 69
ORZEŁ: Kmiecik - D.Hendzel (85, Karol Wilisowski), Maczuga, Cieniek (85, Osika), M.Wilisowski - Sienicki, Kukowski, T.Sikora (46, Ł.Czajka), Szarek - Dziak, Wojdyła.
W przedostatnim meczu rundy jesiennej rozgrywek piątej ligi seniorów ORZEŁ Bieździedza przegrał na wyjeździe z Gaudium Łężyny 1:4. Dno, żenada, kompromitacja- to słowa, które najdelikatniej oddają obraz tego pseudowidowiska. Można mówić, że fatalne boisko, które kosiarkę i walec widziało kilka lat temu, porywisty wiatr oraz słaby sędzia, mylący się w obie strony, były głównymi reżyserami gry obu drużyn, ale nic nie usprawiedliwia zawodników, którzy nie potrafią wymienić ze sobą dwóch celnych podań. Jest to przerażające i aż nie chce się oglądać takich meczów, bo zwyczajnie nie ma czego. O taktyce rywali, a raczej jej braku wiedzieliśmy od dawna- długie podania w kierunku Pawła Smolenia i Michała Stachaczyńskiego, granie z jednym typowym stoperem i strzelanie z każdej pozycji to cechy charakterystyczne Gaudium. Co z tego, skoro nijak nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić. Już w pierwszych dziesięciu minutach gospodarze mogli prowadzić dwoma golami, ale kapitalnymi interwencjami popisał się Roland Kmiecik. ORZEŁ mógł skarcić łężynian, ale po znakomitej kontrze Hubert Dziak nie trafił do pustej siatki po wyłożeniu piłki przez Dominika Wojdyłę. "Co się odwlecze to nie uciecze" jak mówi stare porzekadło i w 18. minucie nasz kapitan daje nam prowadzenie po długim zagraniu od Konrada Maczugi i strzale głową tuż przy słupku. Napór gospodarzy nie ustawał i wkrótce Dawid Hendzel dopuścił się faulu tuż przed linią szesnastu metrów, a sędzia zmuszony był podyktować rzut wolny. Po technicznym uderzeniu Michała Stachaczyńskiego futbolówka odbiła się jeszcze od stojącego w murze Piotra Cieńka i wpadła do siatki obok bezradnego Rolanda Kmiecika. W 36. minucie arbiter dopatrzył się przewinienia Konrada Maczugi na około 25 metrze i po raz kolejny "dał" stały fragment Gaudium. Po precyzyjnym uderzeniu i koźle tuż przed naszym bramkarzem było 2:1. Kilka chwil później mocny wrzut z autu miejscowych; piłka przechodzi w polu bramkowym wszystkich zawodników, a Paweł Smoleń z najbliższej odległości wpycha piłkę do siatki. Jeszcze przed przerwą Michał Stachaczyński otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę i gospodarze byli zmuszeni grać w "dziesiątkę". Wtedy wydawało się, że ORZEŁ zaatakuje i szybko strzeli kontaktowego gola, ale jak pokazała druga połowa były to marzenia ściętej głowy. Gra naszego zespołu była niemrawa, a miejscowi "grali swoje" i raz po raz stwarzali zagrożenie pod naszą bramką. W 62. minucie Sławek Sienicki zdecydował się na indywidualną akcję i huknął sprzed szesnastu metrów, a bramkarz odbił piłkę do której dopadł Dominik Wojdyła i skierował do siatki, ale sędzia boczny dopatrzył się spalonego i gol nie został uznany. Chwilę później ORZEŁ stracił czwartą bramkę po bliźniaczo podobnej sytuacji z pierwszej połowy; znów rzut wolny tuż przed "szesnastką' i uderzenie tym razem Jarosława Maciejczyka, strącenie Piotra Cieńka w murze i bezradność Rolanda Kmiecika. W końcówce nasza drużyna mogła zmniejszyć rozmiary porażki, ale uderzenie Dominika Wojdyły z rzutu wolnego było niecelne. Przed ORŁEM teraz najważniejszy mecz rundy jesiennej; w środę z LKS Zarszyn. Żeby nie zimować w strefie spadkowej trzeba bezwzględnie wygrać! Trening w poniedziałek na orliku o godzinie 18.